• O nas
    • Historia
    • Charyzmat
    • Posługujący
    • Nasze posługi
    • Słowo Boże
    • Modlitwy
    • Modlitwa za miasto
    • Reguła
  • Aktualności
  • Świadectwa
  • Seminarium
  • Polecamy
    • Warto przeczytać
    • Linki
  • Galeria
  • Kontakt

  • Strona główna
  • Świadectwa
  • Eugeniusz Tuzow- Lubański z Kijowa (Ukraina)

Eugeniusz Tuzow- Lubański z Kijowa (Ukraina)


Nareszcie to się zdarzyło…

Od lat mieszkam w Kijowie. Pierwszą część swego życia spędziłem na Ukrainie sowieckiej. Pochodzę z rodziny wierzącej. Ojciec mi zmarł,...


Ojciec mi zmarł, gdy miałem 11 lat. Wychowała mnie matka, której jestem wdzięczny, iż przekazała mi dar wiary. Ale z tego powodu w społeczeństwie ateistycznym, w którym ludzi wierzących odbierano jako wrogów ludu pracującego, nie miałem łatwego życia. U homo sovietiqus nawet noszenie krzyża na szyi wywoływało burzę niezadowolenia. I musiałem bronić swego „krzyża katolickiego”, gdy w wojsku sowieckim, do którego zostałem siłą wcielony, żołnierze z mojej kompanii próbowali zerwać mi krzyż z szyi, aby go wdeptać w ziemię. Gdy wróciłem z wojska, to w sowieckim Kijowie Pismo Święte było zakazane. Znalezienie Biblii w domu groziło poważnymi konsekwencjami. Kościół katolicki na Ukrainie był zabroniony. Tylko we Lwowie można było wejść i się modlić w kościele rzymskokatolickim. Ale od Kijowa do Lwowa jest odległość 600 km. W Kijowie, czując się Polakiem, modliłem się do Pana, często pod gołym niebem, wędrując w poszukiwaniu pracy po wioskach ukraińskich. Modliłem się do Boga własnymi słowami, które z czasem stały się wierszami. Ale i ta poezja, pisana białym wierszem w duchu chrześcijańskim była obca redaktorom w Kijowie i Moskwie. Dlatego byłem jako poeta skazany na przemilczenie. Ukraina sowiecka potrzebowała poezji rymowanej w duchu socrealizmu, który był tak samo daleki od realizmu jak słońce od księżyca.


Aby wytrzymać to piekło komunistyczne, które było w Kijowie gorsze niż nawet w Moskwie piłem alkohol w środowisku twórczym. Nadmiar alkoholu nie najlepszej jakości powodował załamania psychiczne. Dlatego wołałem do Boga – Panie, dlaczego dopuszczasz istnienie tego totalnego zła?! Ale wbrew wszystkiemu wierzyłem w Boga. I język polski był dla mnie kluczem, otwierającym bramy Nieba. Gdy po upadku Związku Sowieckiego mogłem swobodnie się modlić w odrodzonym z ruin kościele św. Aleksandra w Kijowie, to Pan Bóg w postaci polskich kapłanów nadawał sens memu życiu. Z czasem uporządkowałem swoją wiarę. Po długich latach mojego małżeństwa 19 stycznia 1993 roku mieliśmy z żoną Ludmiłą ślub kościelny w świątyni rzymskokatolickiej p.w. św. Mikołaja w Kijowie. Moja żona i córka zaczęły chodzić razem ze mną na nabożeństwa niedzielne, dziękowałem Bogu za to. Gdy w rodzinie postawiliśmy Pana Boga na pierwsze miejsce w hierarchii naszych wartości życiowych – to nasze życie małżeńskie zaczęło się układać bardziej pozytywnie. Zacząłem pracować jako redaktor polskojęzycznego pisma „Dziennik Kijowski”, porzucając pracę, którą nie lubiłem, w zawodzie technicznym. Niebawem także porzuciłem picie alkoholu, które przeszkadzało życiu małżeńskiemu. Po spowiedzi bez żadnych środków lekarskich, chociaż miałem problemy alkoholowe, rzuciłem picie i ponad 13 lat żyłem w abstynencji ku radości całej rodziny.

W Częstochowie na Jasnej Górze byłem kilkakrotnie. Ale mnie przeszkadzały tłumy, przewalające się przez sanktuarium Najświętszej Panienki, w relacji z Nią. Nie czułem ducha Jasnej Góry. Ale w maju 2009 roku razem ze Wspólnotą Odnowy w Duchu Świętym z Nowego Targu trafiłem do Częstochowy w drodze powrotnej z oazowego Carlsbergu w Niemczech. Szczerze mówiąc nie do końca rozumiałem modlitwy do Ducha Świętego, które odbywały się we Wspólnocie w specyficzny sposób. Gdy trafiłem pod wały częstochowskie raczej z ciekawości i na prośbę lidera Odnowy w Duchu Świętym Krzysztofa Kabata, to próbowałem nawet uciec do jakiejś kawiarni, aby nie stać w deszczu i uczestniczyć w tych masowych „wariactwach” pod gołym niebem. Ale nie odszedłem, bo zacieka-wiły mnie relacje misjonarzy włoskich, duszpasterzujących w Brazylii. I moje lody niezrozumienia zaczęły nagle pękać. Gdy na prośbę jednego z misjonarzy ks. Biskup Dębowski poświęcił padający deszcz jako zesłany przez Ducha Świętego, a tysiące wiernych w deszczu gorliwie się modliło, to poczułem wbrew własnej woli jedność z tymi ludźmi. Zacząłem bez żadnego przymusu razem z tymi wspaniałymi ludźmi się modlić wyciągając ręce do Nieba – czego przedtem nie było nawet w mojej wyobraźni. Moje nogi, jak nie moje, zaczęły tańczyć w rytmie śpiewu na chwałę Ducha Świętego. Poczułem, iż Pan Bóg mnie kocha w Częstochowie, poczułem obecność Najświętszej Maryi Panny, poczułem po raz pierwszy, że to miejsce jest święte. Już mam swoje lata i nigdy nie myślałem, iż się odmienię i tak nagle się odnowię, że moja wiara nagle się ożywi. I wtedy zrozumiałem, iż dla Jezusa nie ma rzeczy niemożliwych. Dziękuję Ci Panie za wszystko. Dziękuję za to, iż w Nowym Targu poznałem ludzi mi bliskich w wierze ze Wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym posługującej wiernie od 25 lat przy parafii św. Katarzyny. Teraz dzięki Jasnej Górze jestem pełen zaufania do Jezusa.

Chwalmy Pana! Życie w Bogu jest piękne.



powrót

Przydatne linki

  • Odnowa w Polsce
  • TV Odnowa
  • Zeszyty Odnowy
  • Modlitwa w drodze
  • Święta przestrzeń

Kontakt z nami

Alina Grudzień - 697 181 789
Maria Bizub - 505 425 731
Ryszard Łojas - 601 863 354

1999-2025 © MATinternet Zakopane    |    621945 odwiedzin od 9 września 2016