„Duchu Święty proszę pokieruj moimi myślami i ręką która będzie pisała to świadectwo, aby było ono umocnieniem dla czytających i na Twoją Chwałę”.
Od kilku lat należę do Wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym i tu Jezus zawładnął całym moim życiem. Każdym oddechem wielbię Pana. To tutaj we wspólnocie i adoracji uwielbienia znalazłam Go naprawdę żywego.
Przez ostatnie miesiące przeszłam próbę wiary – zachorowałam (i po ludzku gdybym nie znała Jezusa zawaliłby się świat) – chory mąż, praca z której żyła moja rodzina i dużo innych spraw które były na mojej głowie.
Leżąc w szpitalu poddałam się całkowicie woli Bożej a każdy dzień to nowa intencja.
Dziękowałam za lata pracy którą dał mi Bóg, za rodzinę, za wspólnotę i znajomych. Nie wiedząc co będzie dalej byłam gotowa do pełnienia Jego woli.
W chorobie wspierali mnie wszyscy: odwiedziny, telefony, SMS-y i najważniejsze – modlitwa. Doświadczyłam ogromnej jedności (na odległość) ze wspólnotą. W cierpieniu otrzymałam łaskę poznania samotności cierpienia Jezusa i to On był cały czas w moim sercu.
Jezus zatroszczył się też o moje finanse. Jedna z osób poznanych w szpitalu załatwiła synowi stałą, legalną pracę za granicą. Drugi syn miał praktyki kilka kilometrów od szpitala właśnie w czasie mojego pobytu, później pracował przez lato. Trzeci zajął się moją pracą zarobkową, chociaż wcześniej gdy pytałam nie było o tym mowy. Czwarty najmłodszy był w domu z dziadkami. Jestem wzruszona liczbą przyjaciół, którzy nawet proponowali mi pomoc finansową, koleżanka pracująca obok mnie zajęła się moimi płatnościami związanymi z działalnością, gdy byłam w szpitalu.
Na każdym kroku widziałam działanie Boga. Nawet okno w szpitalu było skierowane na krzyż na Giewoncie.
Na chorobę węzłów chłonnych zdaniem lekarzy nałożyła się bardzo groźna druga choroba, która po paru miesiącach okazała się infekcją wirusową.
I jeszcze jedno. Zawsze prosiłam Boga o cierpliwość, trwająca choroba na pewno mnie w niej ćwiczy.
Na koniec chcę dodać, że całkowite zaufanie Bogu i niezmarnowanie ani jednego dnia w chorobie dało mi radość nie do opisania.
Chwała Panu !
Elżbieta